Za:
Silnie inspirowane muzyką lat 80.
brzmienie powinno wywołać u niektórych nostalgię. Zwłaszcza
przez to, że to ono wpływa na współczesne jej style. Ciekawie
robi się, gdy bity stają się mocniejsze i bardziej mroczne.
Przeciw:
Piosenki są często rozwlekłe i mają
podobną strukturę. Wyraźnie lepsze utwory miejscami odsuwają całą
resztę w cień.
Ocena: 3,5/5 – warte polecenia
Kiedy New Wave spotyka się z
syntezatorowymi brzmieniami lat 80., to „Illusion” Jack'a
Strify'ego rozbrzmiewa z głośników. Wprawdzie zmiana kierunku
muzycznego ówczesnego fanatyka Visual Kei pozwoliła mu zachować
pewne cechy, ale także w pełni dojrzeć. Tak oto można spędzić
niemal godzinę, pławiąc się w popowych kawałkach z nutą
elektroniki i cofając się o parę dekad wstecz.
Po pierwsze, gdzieniegdzie
wyraźnie da się wyczuć dźwięki rodem z lat 80. Dominują tu
pulsujące syntezatory. Działa moc Depeche Mode, wraz z osobliwymi,
intrygującymi cechami niczym u Davida Bowie.
Wysoki śpiew Strify'ego na
początku to coś, do czego trzeba się przyzwyczaić, jednak na
„Illusion” jest sporo fragmentów, w których jego głos się
odnajduje i brzmi przyjemnie także dla uszu nieprzyzwyczajonych.
Szczególnie interesująco robi się,
gdy nastrój na albumie staje się znacznie bardziej ponury. W
„Burn/Fear” przez cały czas pulsuje niski, „robotyczny” bit.
Nie ma tu zbyt dużej „otoczki”, zresztą nie jest ona wcale
potrzebna. Jack Strify imponuje głębokim, hipnotyzującym wokalem.
„You Can't Save Me” jest
trochę bardziej współczesna poprzez swoją jakby zniekształconą
elektronikę. Do tego wpadająca w ucho melodia i mamy dynamiczną, a
jednocześnie atmosferyczną piosenkę, natomiast w tej opartej na
filmie „Metropolis”, o tym samym tytule, sample i rytm zapewniają
nieco industrialu.
Reszta „Illusion” temu nie
dorównuje. Jack Strify świetnie wyraża swoje brzmienie w „Angel”
czy „Just An Illusion”, z bitami rodem ze starych czasów. Aura
ta została bardzo dobrze uchwycona na płycie. Niestety, przez
pewien czas jest rozwlekle, a piosenki, pomimo motywów z lat 80.,
brzmią jakoś staroświecko.
Kawałki są naprawdę dobre,
także pod względem produkcji. Jednakże często ma się ochotę
niektóre pomijać, ponieważ po pierwszej następuje druga, która
po prostu bardziej ją powiela.
Jack Strify stworzył album,
który celuje głównie w subiektywne czynniki. Da się znaleźć na
nim swoje ulubione utwory. Niemniej jednak, od czasu do czasu
słuchacz może natknąć się na parę ciekawie skomponowanych
melodii, jak na przykład dopełniający całości, łagodnie
house'owy remix „Burn/Fear”.
„Illusion” koncentruje się
na wyimaginowanej myśli przewodniej. Całego krążka można
wysłuchać z łatwością. Niestety, jego punkty kulminacyjne wciąż
pokonują resztę. A jednak, Jack Strify zabiera nas ze sobą w
podróż w czasie, który silnie ukształtował między innymi
[właśnie] muzykę. W tym miejscu wskazane byłoby przesłuchanie tej płyty.
[Być może] niektórzy dodaliby jej jeszcze kilka punktów.
[PRZECZYTAJ ORYGINAŁ]
[PRZECZYTAJ ORYGINAŁ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz