niedziela, 26 kwietnia 2015

Deepground Magazine o ILLUSION [RECENZJA]


Za:
Silnie inspirowane muzyką lat 80. brzmienie powinno wywołać u niektórych nostalgię. Zwłaszcza przez to, że to ono wpływa na współczesne jej style. Ciekawie robi się, gdy bity stają się mocniejsze i bardziej mroczne.
Przeciw:
Piosenki są często rozwlekłe i mają podobną strukturę. Wyraźnie lepsze utwory miejscami odsuwają całą resztę w cień.
Ocena: 3,5/5 – warte polecenia

       Kiedy New Wave spotyka się z syntezatorowymi brzmieniami lat 80., to „Illusion” Jack'a Strify'ego rozbrzmiewa z głośników. Wprawdzie zmiana kierunku muzycznego ówczesnego fanatyka Visual Kei pozwoliła mu zachować pewne cechy, ale także w pełni dojrzeć. Tak oto można spędzić niemal godzinę, pławiąc się w popowych kawałkach z nutą elektroniki i cofając się o parę dekad wstecz.
       Po pierwsze, gdzieniegdzie wyraźnie da się wyczuć dźwięki rodem z lat 80. Dominują tu pulsujące syntezatory. Działa moc Depeche Mode, wraz z osobliwymi, intrygującymi cechami niczym u Davida Bowie.
       Wysoki śpiew Strify'ego na początku to coś, do czego trzeba się przyzwyczaić, jednak na „Illusion” jest sporo fragmentów, w których jego głos się odnajduje i brzmi przyjemnie także dla uszu nieprzyzwyczajonych.
      Szczególnie interesująco robi się, gdy nastrój na albumie staje się znacznie bardziej ponury. W „Burn/Fear” przez cały czas pulsuje niski, „robotyczny” bit. Nie ma tu zbyt dużej „otoczki”, zresztą nie jest ona wcale potrzebna. Jack Strify imponuje głębokim, hipnotyzującym wokalem.
       „You Can't Save Me” jest trochę bardziej współczesna poprzez swoją jakby zniekształconą elektronikę. Do tego wpadająca w ucho melodia i mamy dynamiczną, a jednocześnie atmosferyczną piosenkę, natomiast w tej opartej na filmie „Metropolis”, o tym samym tytule, sample i rytm zapewniają nieco industrialu.
       Reszta „Illusion” temu nie dorównuje. Jack Strify świetnie wyraża swoje brzmienie w „Angel” czy „Just An Illusion”, z bitami rodem ze starych czasów. Aura ta została bardzo dobrze uchwycona na płycie. Niestety, przez pewien czas jest rozwlekle, a piosenki, pomimo motywów z lat 80., brzmią jakoś staroświecko.
       Kawałki są naprawdę dobre, także pod względem produkcji. Jednakże często ma się ochotę niektóre pomijać, ponieważ po pierwszej następuje druga, która po prostu bardziej ją powiela.
       Jack Strify stworzył album, który celuje głównie w subiektywne czynniki. Da się znaleźć na nim swoje ulubione utwory. Niemniej jednak, od czasu do czasu słuchacz może natknąć się na parę ciekawie skomponowanych melodii, jak na przykład dopełniający całości, łagodnie house'owy remix „Burn/Fear”.
       „Illusion” koncentruje się na wyimaginowanej myśli przewodniej. Całego krążka można wysłuchać z łatwością. Niestety, jego punkty kulminacyjne wciąż pokonują resztę. A jednak, Jack Strify zabiera nas ze sobą w podróż w czasie, który silnie ukształtował między innymi [właśnie] muzykę. W tym miejscu wskazane byłoby przesłuchanie tej płyty. [Być może] niektórzy dodaliby jej jeszcze kilka punktów.

[PRZECZYTAJ ORYGINAŁ] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz