Jako że post z newsami ze świata Strify'ego jest jeszcze w przygotowaniu, na razie mam dla Was wywiad, którego wokalista udzielił portalowi Wam.tv. Czytajcie! ;)
Za wszelkie błędy oczywiście przepraszam.
_____________________________________________
Jack'a Strify'ego zawsze "ciągnęło" do rzeczy niekonwencjonalnych i dziwnych. Jak sam mówi, był "zbyt rockowy dla fanów popu i zbyt popowy dla gotów". Frustracja związana z niemożnością dopasowania się ostatecznie stała się jego największą muzyczną siłą.
Od 2005 kariera Strify'ego w pięcioosobowym zespole Cinema Bizarre, łączącym elementy Visual Kei, europejskich syntezatorów i glam rocka, pełna była sukcesów. Grupa wydała trzy świetne albumy, koncertowała po całym świecie, a nawet była w trasie z Lady Gagą jako jej support, zanim w 2010 zdecydowała się zakończyć działalność z powodu różnic artystycznych.
Dziś były wokalista Cinema Bizarre bierze własną karierę w swoje ręce, szczególnie po ogromnej kampanii crowdfundingowej, w której udało się zebrać ponad 130% kwoty potrzebnej do realizacji projektu. WAM postanowił spotkać się ze Strifym, by zrozumieć, w jaki sposób muzyk może z powodzeniem zaplanować taką właśnie kampanię.
Pamiętasz, jak po raz pierwszy usłyszałeś o crowdfundingu? Jakie były twoje pierwsze myśli, jeśli chodzi o taką nową możliwość?
To musiało być w 2012. Oczywiście wiedziałem już o czymś takim jak Kick Starter, ale wówczas crowdfunding jako opcja dla artystów naprawdę przykuł moją uwagę i dowiedziałem się o tego typu stronach skupiających się na muzyce.
W tamtym czasie rozmawiałem z wieloma managerami, w większości z dużych wytwórni, jednak oni wszyscy widzieli we mnie kogoś innego, niż jestem. Pomyślałem, że sfinansowanie albumu z pomocą fanów pozwoli mi zachować całkowitą kontrolę twórczą.
Aby uzyskać pełen obraz, czytałem o doświadczeniach artystów, którzy już korzystali z tego typu rzeczy oraz o tym, jak to zrobili, a także wiele artykułów na ten temat. Zauważyłem różnicę pomiędzy crowdfundingiem a fan-fundingiem. Crowdfunding koncentruje się bardziej na wymianie z fanami, niż na zwyczajnym proszeniu ich o pieniądze czy pomoc. Jest to forma finansowania, w której zawsze dostają oni coś w zamian za ich wsparcie.
Co wreszcie zmotywowało cię, aby samemu to wypróbować?
Zachwyciła mnie myśl, że mógłbym być swoim własnym managerem, jak również fakt, że promowanie kampanii związanej z projektem oznacza także promocję albumów, singli... Czegokolwiek, nad czym się pracuje.
Jakie miałeś metody, aby zachęcić fanów/nowych słuchaczy do pomocy w kampanii?
Nie będę kłamać, to wymaga dużo pracy. Więcej, niż początkowo się spodziewałem. Było sporo do zrobienia w kwestii kalkulacji i promocji. Kluczem do wszystkiego jest porwać ze sobą ludzi, zabrać ich ze sobą w podróż. Przez trzy miesiące trwania kampanii na bieżąco informowałem ich o tym, co się działo. Mogli zobaczyć pierwsze, wstępne wersje okładki albumu, tytuły mające znaleźć się na ostatecznej liście utworów, snippety ze studia nagraniowego, zdjęcia... Oferowałem im też ekskluzywne przedmioty, czego nigdy przedtem nie robiłem. Cała kampania promocyjna projektu była kampanią online mojej płyty. Zrobiłem zdjęcia, nagrałem video inicjujące całe przedsięwzięcie, przygotowywałem wywiady, a wszystko wrzucałem do sieci, kawałek po kawałku. Zawsze zadawałem sobie pytanie: "Dlaczego ktoś miałby kupić w przedsprzedaży coś, czego nigdy wcześniej nie słyszał?", a więc starałem się przekazać brzmienie i ogólną wizję albumu, nie zdradzając zbyt wiele na początku. Tutaj potrzeba ludzi, którzy są w stanie całość sfinansować, więc trzeba do tych ludzi dotrzeć. Jeżeli kiedyś już coś wydałeś, to powinno ci pomóc, ale jeśli jesteś nowicjuszem, nie bój się udostępniać swojej twórczości na SoundCloud. Koniec końców, to nie jest darmowe, o ile przyciąga uwagę.
Czy ILLUSION mogłoby zaistnieć, gdybyś nie posłużył się crowdfundingiem?
Nie mogłoby. Nie w swojej obecnej postaci. Byłby to zupełnie inny album, być może tylko EP z czterema utworami. Nie mógłbym pracować z tekściarzami i producentami, z którymi chciałem, bez pomocy wszystkich, którzy wzięli udział w kampanii i którzy mnie wspierali.
Poza oczywistym zyskiem finansowym, jakie inne korzyści wynikły z tej, zakończonej sukcesem, kampanii?
To, że mogłem być [za wszystko] odpowiedzialny. Posiadanie kontroli twórczej, promowanie muzyki, bycie bliżej fanów... Wszystkie te profity są dla mnie nawet bardziej atrakcyjne od finansowych korzyści. Ostatecznie, nie pieniądze są najważniejsze, to tylko środek, którym trzeba zapłacić współpracownikom po to, aby móc coś stworzyć. Wszystkie pieniądze uzyskane z kampanii włożyłem w stworzenie tej płyty.
[PRZECZYTAJ ORYGINAŁ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz